piątek, 27 listopada 2015

Chrapanie i bezdech nocny można wyeliminować

Odkąd mieszkam z moim mężem borykaliśmy się z pewnym problemem. Właściwie to on borykał się z nim również wcześniej, ale podobno nic o tym nie wiedział. Otóż chrapał on straszliwie a chwilami bulgotał, rzęził albo charczał.  Dodatkowo zdarzał się, że na chwilę przestawał chrapać, ale i oddychać, po czym znowu zaczynał serią jeszcze głośniejszych i dziwniejszych odgłosów. Wszyscy, którzy mają do czynienia z tą przypadłością z pewnością wiedzą o czym mowa.  


Nie było w naszym związku mowy o spaniu w objęciach ukochanego, gdyż on nie mógł w ogóle spać na plecach.  Gdy tylko przerzucał się na wznak zaczynał swój "koncert", a ja oczywiście się budziłam. Na boku też mu się zdarzało, ale znacznie rzadziej. Generalnie - jeśli on zasnął pierwszy, ja miałam niewielkie szanse na sen, zaś jeśli mi udało się zasnąć pierwszej, zwykle czekało mnie kilka pobudek w ciągu nocy. 

Na internecie wyczytałam, że jedną z częstszych przyczyn rozwodów na świecie jest właśnie chrapanie i były takie momenty, że rozumiałam tych, którzy się decydują na tak drastyczne kroki. 

W przypadku mojego męża cmokanie, ani gwizdanie (czyli babcine metody) nie działały w ogóle. Musiałam uciekać się do szturchania, przepychania lub przewracania go na bok. Czasem w napływie rozpaczy i bezradności "sprzedawałam" mu ostrego łokcia między żebra (i to siłą rzeczy była chyba najskuteczniejsza metoda). 

Oczywiście nie było mowy o oddzielnych łóżkach, bo ten mój kochany szkaradek łaził za mną nawet w środku nocy, gdy zdesperowana zmieniałam pokój, żeby zaznać troszkę snu i po chwili budziłam się z powodu jego chrapania ponownie, tylko w innym łóżku. 

Po paru karczemnych awanturach, jakie niewyspana żona zrobiła chrapiącemu mężusiowi, ten postanowił zmierzyć się z problemem. Kupił wówczas spray do gardła przeciw chrapaniu. Niestety podobnie jak późniejszy spray do nosa nie przyniosły one efektu. Prócz okropnego smaku czy paskudnego uczucia jakie towarzyszyło aplikacji nic się nie zmieniło. M. chrapał tak samo jak wcześniej. 

Jako zwolenniczka ziołolecznictwa i fanka różnego rodzaju olejków (także tych eterycznych) przystąpiłam do ataku herbatką meliskową na wieczór i skrapianiem pościeli olejkami eukaliptusowymi, lawendowymi czy miętowymi (w różnych konfiguracjach).  Działanie antychrapaniowe znikome (żeby nie mówić, że żadne), ale spało się w tych aromatach przyjemniej. 

M. postanowił więc skonsultować się z lekarzem, który oświadczył, iż w celach diagnostycznych należałoby umieścić go w szpitalu (oczywiście prywatnie) zaś po diagnozie problemu prawdopodobnie potrzebna będzie operacja podniebienia. Oczywiście stwierdziliśmy, że wszelkie operacje to ostateczność i nie ma sensu poddawać się ingerencji chirurgicznej jeśli nie ma zagrożenia życia czy zdrowia, bo to za duże ryzyko.

Wreszcie pewnego dnia , gdy szukałam na necie sposobów czyszczenia i konserwacji swojej szyny relaksacyjnej natknęłam się na szyny przeciwko chrapaniu. Pokazałam opis ze zdjęciem dla M. i zaproponowałam (zachwycona działaniem swojej szyny), żeby spróbował. Oczywiście podchwycił temat, ale po zapoznaniu się z cenami tego typu produktów, doszedł do wniosku, że trochę to za dużo jak na inwestycję w coś, co może zupełnie nie działać (jak wszelkie dotychczasowe środki). Dlatego też postanowił sprawdzić działanie tejże szyny stosując wymyślony przez siebie odpowiednik. Po przeczytaniu opisu działania, doszedł do wniosku, że podobnie będzie działać dwustronna szczęka bokserska, jaką już posiada w domu (M. czasem trenuje różne sporty, więc tego typu gadżety są w każdej naszej szufladzie). Odpowiednio ją uformował i postanowił w niej spać. Początkowo byłam pełna obaw, gdyż szczęka bokserska nie jest przystosowana do spania w niej i bałam się, że M. może się zadławić .  Jednak Uparciuch stwierdził, że ja na pewno wówczas się obudzę i go uratuję , bo jak wiadomo śpię dosyć czujnie. Oczywiście dla mnie oznaczało to zupełnie nieprzespaną noc, ale o dziwo nie była to noc spędzona przy akompaniamencie dźwięków wydawanych przez mojego małżonka

Od tamtego dnia, a właściwie nocy, minęły już trzy miesiące i M chrapie tylko wówczas, gdy szczęka mu się zsunie (1-2 max w tygodniu). Niestety Uparciuch nie chce słyszeć o zrobieniu sobie właściwej szyny przeciwko chrapaniu, gdyż uważa, że jego - tańsza metoda jest równie skuteczna. Prosiłam, żeby poszedł do naszej dentystki i  uzbroił się w szynę wykonaną przez technika, gdyż zakłada ją przecież na kilka godzin dziennie, więc musi to mieć wpływ na jego uzębienie. Jednak on, stwierdził, że nie ma takiej potrzeby. 

Z obserwacji moich, ale przede wszystkim jego wynika jednak, że odkąd przestał chrapać sypia znacznie lepiej i wreszcie się wysypia.  Dotychczas mój mąż potrafił spać nawet kilkanaście godzin na dobę (oczywiście gdy miał wolne) i wiecznie był zmęczony. 


Polecam więc wszystkim jako jedną z metod do wypróbowania. Dajcie tylko znać czy działam w Waszym przypadku. 

2 komentarze:

  1. Mój mąż miał bardzo duże problemy z chrapaniem w zasadzie od początku naszej znajomości. W końcu w poprzednim roku zdecydowaliśmy się coś z tym zrobić i zapisałam męża do http://medicusclinic.pl/ we Wrocławiu. Tam po krótkiej terapii udało nam się pozbyć chrapania raz na zawsze

    OdpowiedzUsuń
  2. Chrapanie i bezdech nocny wręcz trzeba zniwelować, ponieważ jest to bardzo niebezpieczne dla naszego zdrowia. Na całe szczęście istnieje wiele sposobów na walkę z takimi objawami - zarówno domowe sposoby, apteczne preparaty czy w ostateczności operacja. Na stronie http://sposobynachrapanie.pl jest sporo ciekawych artykułów i ciekawostek na ten temat - warto nieco bliżej zapoznać się z tym tematem.

    OdpowiedzUsuń